I
„Co słychać?” – napisała.
AGA. Na to imię moja twarz przybrała wyraz odpowiedni do prychnięcia z oburzenia.
„Weź się opamiętaj” – podpowiedział mi rozsądek. – „Robisz miny do jakiejś obcej dziewczyny, z powodu imienia? Ten twój jednoosobowy teatrzyk… Co za godna pożałowania groteska!”
Jednakże na zdjęciach okazała się zupełnie niepodobna do TEJ Agi. Niby obie blondynki, wzrost zbliżony, ale wydawała się mniej wyrazista.
Na szczęście była niebrzydka. Trudno było jej nie lubić tak za samo imię, bo to nie jej wybór, a przede wszystkim: ona to nie ONA. I nie napisała pierwsza. To ja przez przypadek kliknąłem nie tam, gdzie trzeba i wysłało się serce. Co za banał!
„Jak możesz mnie tak po prostu pytać, co słychać?” – odpowiedziałem.
„O co Ci chodzi?” – odpisała po minucie.
„To ja Ciebie powinienem pytać, o co chodzi. Zastanawiam się czy to jakaś Twoja kolejna gierka?”
„To się jeszcze okaże :) Może chciałbyś się przekonać?”
„Dla Ciebie to <się okaże>, a ja będę po Tobie leczyć serce przez 2 lata.”
„Niewykluczone. Bez ryzyka nie ma zabawy.”
„Właśnie o to chodzi. Dla Ciebie to tylko zabawa i to mnie martwi.”
„A Ty… Co chciałbyś ze mną robić?”
„Najchętniej bym się na Tobie zemścił.” – napisałem prawie bez namysłu. – „Rozkochałbym Cię w sobie i porzucił… Być może uda mi się nie być tak okrutnym.”
„Zaintrygowałeś mnie. Napiszesz coś o sobie?”
„Znasz mnie już wystarczająco. Albo chcesz się spotkać, albo ... tym razem ja mówię spadaj. Nie zamierzam tracić czasu na pisanie.”
„Chodzi o to, że nawet nie wiem, co możemy robić, gdy już się spotkamy?”
Zdziwiło mnie, że mamy tak od razu robić coś.
„Możemy się umówić na kawę” – przystopowałem. – „A później zobaczymy.”
Resztę dnia myślałem już głównie o „starej” Adze, z enigmatycznym poczuciem triumfu. Nie wiedziałem, jak wtedy wyglądała, ale chciałem, żeby była brzydsza od tej nowej, bo w końcu miała o kilka lat więcej. Wyobrażałem sobie, jak patrzy, kiedy rżnę tę Agę z Tindera, i cierpi z zazdrości. Byłem prawie pewny, że czułaby się boleśnie zraniona – i rozumiałem tę naiwność swojego myślenia, tę niedorzeczność, lecz promieniałem!
Niestety tinderowa Aga milczała przez cały weekend. Chociaż byłem zawiedziony, też milczałem, aby się nie rozczarować, że przypadkiem nie odpisze. Powróciły echa gorzkich emocji z przeszłości i nawet się zastanawiałem czy ją skasować, ale gdybym to zrobił, przyznałbym się do bycia wciąż niewolnikiem jakichś młodzieńczych emocji, sprzed dekad… Kompletna niedorzeczność.
II
W poniedziałek, około południa dostałem wiadomość.
„Jeśli masz teraz czas, zapraszam do siebie na kawę.” I numer telefonu.
Jej miękki i rozmarzony głos sprawił, że szybko zwolniłem się z pracy. Po kwadransie byłem już u celu. Zadzwoniłem domofonem, windą wjechałem na szóste piętro.
Otworzyła schowana za drzwiami. Miała na sobie biały szlafrok.
– Przed chwilą brałam prysznic – powiedziała przekręcając zamek. – Cześć.
Podszedłem i objąłem ją ramieniem. Pociągnąłem pasek od szlafroka i pocałowałem w usta, bezceremonialnie sięgając jej krocza. Było gorące i nabrzmiałe, jęknęła.
– Lubisz masturbować się podczas kąpieli – stwierdziłem.
– Możliwe – odpowiedziała.
W milczeniu przyglądałem się jej napęczniałym sutkom.
– Może się od razu rozbiorę? – zaproponowałem.
– Dobrze – westchnęła.
– Gdzie mam iść?
– Zapraszam tutaj. – Uchyliła drzwi do pokoju, gdzie czekało pościelone łoże. – Muszę na chwilę do łazienki.
Rozebrałem się dosłownie w parę sekund, zostałem w samych bokserkach. Rozłożony w łóżku rozglądałem się po pokoju, który zdradzał zaskakująco niewiele: biurko bez laptopa, parę półek z pamiątkami nie wiadomo skąd, szafa z ubraniami – zamknięta. Czekałem parę minut i z każdą chwilą coraz lepiej rozumiałem, że jest mi kompletnie obca.
– Przepraszam że tak długo. – Niespodziewanie stanęła w drzwiach. – Nie mogę się wysikać. Chcesz coś do picia?
– Później. Kładź się obok mnie. – Wskazałem jej miejsce.
Usiadła na brzegu i powoli się przysunęła. Przechyliłem ją na plecy i ponownie rozwiązałem szlafrok. Najpierw całowałem piersi, była kompletnie onieśmielona i bierna. Później się pochyliłem nad jej gładko wygoloną szparką, zachęcająco czerwoną i soczystą. Pośliniłem palec i bezceremonialnie wsunąłem w pochwę.
– Nic nie muszę robić – podsumowałem. – Jesteś gotowa.
Mimo to zacząłem lizać łechtaczkę. Jej ciężki oddech rozbudził we mnie perwersję. Podciągnąłem jej nogi do góry i zacząłem lizać odbyt. Wtedy dyszenie przeszło w głośne westchnienia, trafiłem w czuły punkt. Czułem, jak przechodzą ją skurcze.
– Może zrobię ci loda – wykrztusiła po paru minutach.
Przerwałem i położyłem się na plecy.
Zaczęła całować mojego kutasa. Nieśmiało przymierzyła, jak głęboko wejdzie w usta. Po wachlarzu różnych pieszczot nie mogła się skupić, jakby utraciła wenę, niecierpliwie oczekując na kolejny etap.
– Kładź się na plecy – powiedziałem.
Posłusznie wykonała polecenie.
– Masz prezerwatywy? – zapytała.
– Zostawiłem w aucie. – Westchnąłem szczerze zakłopotany.
– Ja nie mam – powiedziała. – Pójdziesz?
– Nie chcę się teraz ubierać – odparłem. – Tak wejdę.
Popatrzyła na mnie, jakby nie miała wyboru. Ten wzrok doprowadzał mnie do wrzenia.
– No dobrze. – Rozstawiła szeroko uda.
Przyjęła mnie z głośnym jękiem. Wszedłem gładko; byłem bardzo podniecony.
I wtedy przypomniałem sobie, jak u „tamtej” Agi, zupełnie przypadkiem, natknąłem się na pudło po murzyńskim dildo. Wróciła parę dni wcześniej z Karaibów i chcąc, nie chcąc, wyciągnąłem wniosek, że najwyraźniej zafascynowały ją wielkie kutasy tubylców. Więc mogłem sobie wmawiać, że ma rozepchaną pizdę… Trochę ostudziły mnie te „czarne” myśli.
– Chodź od tyłu – powiedziałem.
Posłusznie się wypięła. Zapragnąłem dać jej klapsa, który zostawi czerwony ślad.
– Lubisz klapsy? – spytałem niewinnie.
– Dobrze – udzieliła zgody.
Były jedynie dwa. Wziąłem mocny zamach – aż sam siebie zdziwiłem – ale nawet nie pisnęła. Zmieszał mnie brak jej reakcji, zupełnie odebrał mi satysfakcję. Nie wiedziałem, jak przełamać impas, straciłem całą inicjatywę. Machinalnie posuwałem ją, na pieska.
– Mam ochotę na seks analny – odezwała się po dłuższej chwili.
Odwróciłem ją na plecy i uniosłem nogi. Gdy zacząłem wciskać jej penisa w odbyt, krzyknęła z bólu. To było jak zimny prysznic.
– Myślałem, że to zaplanowałaś i jesteś rozciągnięta. – Próbowałem się tłumaczyć. – Przepraszam.
Miała naszykowany balsam, w szafce przy łóżku. Nasmarowałem nim jej odbyt, rozluźniłem palcami i wszedłem w nią komfortowo, jak profesjonalista. Z nogami w górze. Zacząłem powoli i stopniowo zwiększałem tempo. Czułem, że tym razem jest dokładnie tak, jak lubi.
– Mocniej! – powtarzała. – Mocniej! Chcę tak dojść!
– Mogę skończyć w tobie? – zapytałem, siląc się na ton dżentelmena.
– Możesz. – Aga westchnęła głęboko. – Tylko daj mi dojść. I patrz na mnie!
Przez moment patrzyłem jej w oczy i sprawiało mi to nieokreślony dyskomfort. Jeszcze parę razy powtarzała „patrz na mnie”, ale wolałem widok jej palców, mocno zaciśniętych na sutkach. Z trudem powstrzymywałem wytrysk. Pomyślałem, że właśnie teraz przyda się jej parę klapsów i faktycznie – po kilku razach krzyczała w ekstazie. Ja zresztą też.
III
Wzięliśmy wspólny prysznic. Później wróciłem na łóżko, a Aga zniknęła w kuchni, zrobić herbatę, kawa się skończyła.
– Dlaczego chciałeś mi wsadzić w tyłek bez lubrykantu? – zapytała, wracając z kubkami. – Przecież to bolało.
– Jeszcze raz przepraszam. – Znowu czułem się niezręcznie. – Pomyślałem, że skoro proponujesz seks analny, to jesteś na to przygotowana… Jednak teraz, kiedy siebie słyszę, mam poczucie, że te argumenty nie mają żadnego sensu. Mój błąd.
– Poza tym było dobrze – uśmiechnęła się, przeciągając. – Mogłeś więcej na mnie patrzeć.
– Najwidoczniej tak już mam – odparłem.
Aga spojrzała na ścienny zegar.
– Późno się zrobiło – stwierdziła. – Nie będziesz mógł zbyt długo siedzieć, bo za około czterdzieści minut będzie mój brat.
– Wypiję parę łyków i będę się zbierać – powiedziałem.
– Powiedz mi coś – zamyśliła się Aga. – Wiesz, jak rozpalić kobietę. Pewnie masz parę koleżanek od seksu. Dlaczego ja?
– A dlaczego nie? – zapytałem.
Jej twarz wyrażała dezaprobatę. Milczała.
– Znałem pewną Agę. – Nieoczekiwanie postanowiłem być szczery. – Pogrywała sobie ze mną i gdy się pojawiłaś, wpadłem na taki szatański pomysł, żeby udawać, że ty to ona.
– Czy jestem do niej podobna? – zapytała.
– Właściwie to nie – powiedziałem szczerze. – Tylko imię. Może jeszcze kolor włosów i oczy. I wzrost.
– Wyobrażałeś sobie, że uprawiasz seks z nią?
– Raczej nie… – Próbowałem poukładać myśli. – Po prostu, przypominała mi się chwilami. To były raczej zakłócenia, a nie fantazje. W najlepszych chwilach skupiałem się na tobie.
– Rozumiem – powiedziała. – Nie mamy o czym rozmawiać. Najlepiej już idź.