Mam dość wysokie libido i w związku z tym często uprawiam seks. Oprócz tego uwielbiam zabawę we własnym towarzystwie. Chociaż nie prowadzę statystyk pod tym kątem, sumarycznie na pewno robię to częściej niż raz dziennie. Po prostu to lubię.
Uwielbiam też smak whiskey Jack Daniels. Gdybym miał porównać go do Jima Beama, jest zdecydowanie bardziej dębowy i wytrawny. Niemniej po kilku wieczorach sączenia staje się dość zwyczajny. Aby na nowo docenić smak Jacka Danielsa, trzeba go przepić Jimem Beamem.
Stymulacja zmysłów powoduje zmniejszenie wrażliwości. Zakończenia nerwowe przyzwyczajają się do silniejszych bodźców i reagują słabiej.
Słyszałem, że podobnie jest z narkotykami. Trzeba ciągle powiększać dawkę, aby przyjemność się nie zmniejszyła.
Aby mieć dobrze, lecz nie przedobrzyć i nie popaść w spiralę frustrująco rosnących potrzeb, warto czasem zrobić sobie przerwę.
Jakie są korzyści z seksualnego postu?
Silniejsze podniecenie. Po odpowiedniej przerwie będziesz wręcz kipieć podnieceniem. Jest to wyraźnie widoczne dla partnera. Nic nie podnieca nas bardziej, niż wzajemny apetyt na siebie.
Większa wrażliwość na bodźce. Seks oralny dzień w dzień powszednieje. Jednak kilka dni przerwy zwiększa percepcję delikatnych bodźców i otwiera zwiększoną wrażliwość. To, co było tylko przyjemne, może wywoływać dreszcze rozkoszy.
Bardziej intensywne orgazmy. Bardziej obfite wytryski u mężczyzn dają bardziej intensywną przyjemność. Rozmawiałem o tym z kobietami i się dowiedziałem, że mają podobnie.
Ile czasu tak „cierpieć”?
Rocco Siffredi, legendarny aktor porno, miał okres awersji do seksu. Przegiął z pracą na planie filmowym i na pewien czas miał kompletnie dosyć. Rozumiem go, bo pełny etat w tej branży to nie bułka z masłem. Przyjemność zastępuje rutyna. Nawet nowe twarze mogą zacząć wydawać się takie same. Zrobił jednak dłuższą przerwę od pracy i po jakimś czasie wrócił do formy.
Sam nie mam aż takich problemów, a za post uważam już jeden dzień. Dwa dni mogę nazwać „wielkim postem”. Rzadko przekraczam ten termin, bo mój penis zbyt natarczywie przypomina mi o swoich potrzebach. Pamiętam najdłuższy czas przerwy, cały tydzień, który wykorzystywałem na uwiedzenie współlokatorki. (Udało się!)
Trudno oceniać mi Twoje libido. Jeśli sam mam przesyt, potrzebuję bodźców, aby osiągnąć wysokie podniecenie. Kiedy jestem wyposzczony, wszystko kojarzy mi się z seksem. Tak to u mnie funkcjonuje.
Zbyt długa przerwa działa jednak na minus. Parę razy mi się zdarzało, że wytrysk następował zbyt szybko. Satysfakcja była niższa niż zwykle, bo się nie rozkoszowałem, tak jak lubię tą wyczekiwaną chwilą. Kolejny raz jest lepszy.
Wniosek z tego, że nie należy przeginać w żadną stronę.
Życzę znalezienia złotego środka, braku poczucia rutyny i świeżości na bodźce!