Jacht łagodnie kołysze się przy dzikim nadbrzeżu, w prześwicie pomiędzy trzcinami. Małe fale z pluskiem obijają się o burtę. Jest pierwsza w nocy i z pokładu dawno wygonił nas chłodny wiatr od jeziora. Rozłożeni w mesie, kończymy grę w pokera.
Łukasz, przyjaciel z liceum, ogrzewa mnie swoim ciałem. Na wprost nas siedzą Monika i Ewa z Magdą, jej młodsze siostry. Utrudzeni całodniową żeglugą, zakończoną kartami i whisky z colą, powoli zaczynamy być senni. Myślę o ostatnim drinku, ale skończyła się cola.
– Idziemy spać – Łukasz ciągnie mnie za rękę w stronę koi.
Dziewczyny zrywają się, jak na komendę. Przepychają się do umywalki, myć zęby. Sprytnie zajmujemy miejsce przed nimi i kładziemy się jako pierwsi.
Nocujemy w kajucie na rufie. Mamy tylko dla siebie ogromny materac, wyprofilowany pod wymiar, aby wykorzystać całą przestrzeń. Przebieram się w dwuczęściową piżamę, nie zwracam uwagi na Łukasza.
Kiedy tylko przykrywamy się śpiworem, od razu przytula się do mnie na łyżeczkę. Nie wiem jak mam to interpretować, czuję się zakłopotana. Był czas, że ze sobą kręciliśmy… Po weselu znajomych raz się kochaliśmy. Chuchał na mnie i dmuchał, był przesadnie delikatny. Zszokowałam go, kiedy kazałam mu zerżnąć się od tyłu. Zastanawiałam się, jak byłoby nam razem, ale doszłam do wniosku, że lepiej, jeśli zostanie jak jest. Mimo wszystko, podnieca mnie jego bliskość.
Niedopowiedzenia – myślę.
Niespodziewanie jego dłoń wędruje przez nogawkę moich krótkich spodenek w kierunku krocza. Chcę go powstrzymać, ale jest ode mnie silniejszy. Wsadza rękę głębiej, nie mam szans, aby się obronić.
Podoba mi się jego zdecydowanie, ale blokuje mnie myśl o dziewczynach. Słyszę dudnienie ich kroków, jak szorują zęby… Cienkie ścianki z włókna szklanego odbijają dźwięki jak pudło rezonansowe.
– Nie teraz – mówię.
Głos rozbrzmiewa tu tak bezwstydnie – myślę. – Jest jak w teatrze.
Odwracam się do niego przodem.
– Nie rób tak – szepczę i odpycham rękę, którą wciska między moje uda. – Nie nakręcaj mnie, przecież one jeszcze nie śpią!
Jakby na potwierdzenie moich słów słyszymy, jak ktoś się zbliża. Rozlega się skrzypnięcie drewnianych drzwiczek i oślepia nas światło z mesy.
– Gdzie leziesz, Mona? – dobiega nas głos Ewy.
– Cześć kochani – anonsuje się Monika. – Śpię dzisiaj z wami.
Przedziera się nad nami okrakiem, stara się nas nie przygniatać. Jej wtargnięcie tak nas zaskakuje, że nie protestujemy. Kiedy układa się za mną, jestem pośrodku.
Czemu nie poszła do sióstr? – zastanawiam się. – I czemu nie położyła się z brzegu?
– Nie będę spać w mesie – wyjaśnia. – Od tamtego łóżka cały dzień bolał mnie kręgosłup… A wy macie tak wygodnie… I jest miejsce, chyba specjalnie dla mnie!
Rozumiem, że nie chce aby ją wyganiać. Nasze łoże jest komfortowe i godne pozazdroszczenia. Patrzę jak się przeciąga, korzystając z wolnej przestrzeni. Światło księżyca, wpadające przez okienko na suficie, pozwala nam siebie widzieć. Dostrzegam na jej twarzy błogi uśmiech.
Znam ją od podstawówki, jest moją najlepszą przyjaciółką. Parę lat temu całowałam się z nią po raz pierwszy. Chciałyśmy przećwiczyć, aby mieć wprawę, gdy spotkamy tego jedynego. Jednak czas mojego jedynego minął i jestem singielką. Ona przeciwnie, zaręczona oczekuje na ślub, który ma się odbyć pod koniec roku… Zachowała dziewictwo dla męża, co uważam za przesadne poświęcenie, ale na swój sposób ją podziwiam.
Domyślam się, że zżera ją ciekawość, co będziemy robić z Łukaszem i chce mi się śmiać. Żartowałyśmy, że jako jedyny facet w załodze ma sporo roboty i powinien otrzymać wynagrodzenie za wysiłek. Monika uznała, że to ja powinnam dokonać wypłaty, bo jej wkładem jest jacht.
Odwracam się tyłem do Łukasza, aby mnie przytulił. Zakładam, że powstrzyma swoje zapędy, ale zaczyna dotykać moich pośladków. Monika dołącza bez słowa, subtelnie gładzi mnie wzdłuż ramion i szyi, po brzuchu… Jestem zbita z tropu i nie protestuję. Nie odpycham żadnej dłoni.
Po chwili ręka Łukasza ląduje między moimi udami, a Monika pieści piersi. Są skupieni wyłącznie na mojej przyjemności, zajmują się tylko mną… Z trudem tłumię jęki.
Nagle otwierają się drzwiczki i do środka wsadza głowę Ewa.
– Powiem Adamowi – grozi. – Masz chłopaka! Jak ty się zachowujesz?
Nic nie może widzieć, dopóki jej wzrok się nie przystosuje. Monika nawet nie odsuwa ręki.
– Idź spać do siebie, dziecko! – odkrzykuje. – Żyj swoim życiem!
Ewa trzaska włazem i odchodzi.
Monika wspiera się dłonią o mój brzuch i zaczyna lizać sutki. Łukasz muska opuszkami wzdłuż warg sromowych. Czuję, że jestem bardzo mokra i nie leje się ze mnie tylko dlatego, że leżę na plecach. Chyba zdaje sobie z tego sprawę, bo zagłębia we mnie palec. Rozsmarowuje soki po łechtaczce i ostrożnie pociera. Kiedy przesuwa rękę w kierunku brzucha, ręka Moni wędruje z piersi do kocza.
Pierwszy raz czuję tam kobietę. Jej dłoń zachwyca mnie wyrafinowaniem, obcym moim dotychczasowym mężczyznom. Jeszcze przed chwilą palce Łukasza po mnie błądziły, jakby sprawdzał jak działa nieznany, delikatny mechanizm. Monika wie doskonale, jak sprawiać rozkosz. Precyzyjnie wybiera najlepszy i najbardziej czuły punkt. Szybko tracę panowanie nad sobą i z moich ust wydobywają się coraz szybsze westchnienia.
– Jest już gotowa – podsumowuje mój stan.
Cofa rękę i odwraca się tyłem, jakby chciała spać, gdy będziemy się obok kochać. Łukasz chwyta mnie za biodra i przyciąga do siebie, abym leżała do niego bokiem. Kiedy we mnie wchodzi, widzę linię pleców Moniki, jest na wyciągnięcie dłoni. Przytulony posuwa mnie, delikatnie i romantycznie. Zastanawiam się, czy zbyt mocno nie kołyszemy jachtem, ale pewnie nie.
Monika udaje, że nic do niej nie dociera, co rozpala moją wyobraźnię. Pragnę odwzajemnić jej pieszczoty, ale cały czas się powstrzymuję.
Jest bardzo religijna i ma narzeczonego. – Wzbraniam się. – Nie zrobię jej tego.
Czuję, że Łukasz robi pauzy, aby przede mną nie dojść… Paradoksalnie, to działa. Chociaż staram się być jak najciszej, z moich ust wydobywają się głębokie jęki.
Mam niespodziewanie mocny orgazm.
Nachodzą mnie myśli, że jestem dziwna, bo romantyczny seks mało mi się podoba. Może dlatego, że nie jestem w Łukaszu zakochana? A może na odwrót?
Na szczęście się pojawiła Monika.
* * *
Budzimy się we troje, jestem przytulona do Łukasza. Wracamy do porządku dziennego.