Jesteśmy w rezerwacie „Przełom Białki”. Przemierzamy dziarskim krokiem kamienistą ścieżkę. Mam na nogach praktyczne, trekingowe sandały, Aśka tenisówki. Bez trudu wyprzedzamy starsze, kuśtykające o laskach małżeństwo.
Naszym celem jest Jaskinia Obłazowa. Czytałem fachowe publikacje i popisuję się wiedzą.
– W jaskini były prowadzone prace wykopaliskowe – opowiadam tonem przewodnika. – Z ciekawostek, znaleziono bumerang z kości mamuta. Ustalono jego wiek metodą datowania radiowęglowego, ma dwadzieścia pięć tysięcy lat. Jest najstarszy na świecie.
– Czy bumerang nie pochodzi z Australii? – pyta Aśka.
– Bumerangi Aborygenów są drewniane. Najstarsze znane archeologom wykonano dziesięć tysięcy lat przed naszą erą… Ale odkryto też malowidła naskalne, przedstawiające polowanie bumerangiem na kangury, mają pięćdziesiąt tysięcy lat. Trudno jest ustalić pochodzenie.
Aśkę wydają się nudzić nadmierne szczegóły.
– Co jeszcze znaleziono w jaskini? – pyta.
– Kości zwierząt: lwa i hieny jaskiniowej, nosorożca włochatego… Ludzkie kości.
– I to wszystko?
– Jeszcze kamienne narzędzia i paciorki. Nic szczególnie ciekawego.
Docieramy do sporego wejścia z trójkątnym świetlikiem dachowym.
– Jaskinia mieści się w wapiennej skale – wymądrzam się. – Była zasiedlana najpierw przez Neandertalczyków, następnie przez Homo sapiens, od ponad trzydziestu pięciu tysięcy lat. To epoka kamienia, środkowy i górny paleolit.
Schodzimy do komory groty, o rozmiarze niedużego pokoju. Pochyłe sklepienie budzi skojarzenie z lochem. Ogarnia nas chłód.
Aśka przytula się do mnie.
– Może masz ochotę na szybki numerek? – pyta.
– Zaraz nas dogonią emeryci. – Odsuwam ją. – Ten dziadek, jak cię zobaczy, dostanie zawału.
Aśka patrzy na mnie, jak na leszcza.
– Usłyszymy, jak będą się zbliżać – stwierdza. – Jeśli się nie wyrobimy, dokończymy później.
Facetowi nie przystoi być drętwusem. Nie tracę czasu na dyskusję, rozpinam spodnie, Aśka kuca i pobudza mnie ustami. Wbrew swojej pościelowej naturze, w pierwotnym otoczeniu wydaje się nie przejmować higieną. Najwyraźniej jej zależy i to działa.
– Wstań i się wypinaj – mówię. – Bo zarobisz w łeb maczugą.
Ze śmiechem się opiera, o skalną ścianę. Zadzieram jej krótką spódniczkę w kratę i opuszczam majtki. Wchodzę w nią od tyłu. Posuwam ją, nasłuchując i zerkając w stronę wejścia, jakbym się spodziewał tygrysa, szablastozębnego.
– Dawaj, jestem twoją zdobyczą – odzywa się.
Groteskowa akcja w grocie – myślę. – Co ją tak nagle napadło?
Ach, w weekend przed wyjazdem oglądaliśmy „Walkę o ogień” Jean’a-Jacques’a Annaud’a. Brudny seks dosłownie. Akt płciowy jako konsekwencja fizycznej dominacji, nagroda, albo zapłata. Pociągała mnie ta prymitywna zmysłowość, prostota relacji. Zaczynam się wczuwać.
Jak na złość dochodzą nas głosy mijanej pary. Trwa rozmowa o cenach biletów okolicznych atrakcji turystycznych na przestrzeni ostatniego półwiecza. Ostrożnie chowam penisa w spodniach, uważając na zęby suwaka. Aśka tylko się prostuje i podciąga majtki. Poprawia spódniczkę.
Donośna dyskusja, podkręcona odpowiednio do utraty słuchu, ostentacyjnie kontrastuje z naszym milczeniem. Jesteśmy podejrzanie cicho.
– Według hipotez badaczy – odzywam się – przedstawiciele pewnych kultur uznawali to miejsce za sanktuarium.
– Mógłbyś oprowadzać wycieczki – nabija się ze mnie Aśka. – Jesteś chodzącą encyklopedią.
– Czekamy aż wyjdą? – dyskretnie pytam.
– Zupełnie straciłam nastrój.
Wychodzę na dwór poirytowany. Trudno nie obwiniać Aśki o brak pomyślunku. Wystarczyło puścić tych pierników przodem, parę minut poczekać… Niby miała chęci, ale zero planu. Drażni mnie jej uśmiech.
– Z czego się tak cieszysz? – pytam.
– To było najbardziej niesamowite miejsce, w którym uprawiałam… Uprawialiśmy seks.
– Wielka mi rzecz – Wzruszam ramionami. – Nawet nie dokończyliśmy.
– Żadna koleżanka nie robiła tego w jaskini, gdzie mieszkali ludzie pierwotni.
– Dla tej groty to normalka – stwierdzam. – Na przestrzeni tysiącleci różne generacje Homo spółkowały w niej miliony razy.
– Gdy na wieczorze panieńskim będzie pytanie o seks w najdziwniejszym miejscu, na pewno wygram.
Jak na złość, ma rację.