Imieniny dziewczyny. Przy rodzicach wręczam kwiatki, w pokoju wyciągam wibrator. Niecierpliwie rozpakowuje kartonik… Cieszy się z nowej zabawki jak dziecko.
– Rozumiem, do czego trzon. – Frywolnie się uśmiecha. – Ale po co te wypustki?
– To królik – wyjaśniam z miną znawcy. – Ma uszy do stymulacji łechtaczki. Kiedy zabraknie mi sił, a ty nadal będziesz mieć ochotę, będzie moim pomocnikiem. Jest niezmordowany.
– Póki nie padną baterie.
Włącza i przez spodnie dociska sobie do krocza.
– Mmm… – Wzdycha. – Jak przyjemnie.
– Mogę sprawdzić?
Chociaż czuję, że to niedorzeczne, robię to samo, co ona.
– Dziwne – oceniam. – Nic szczególnego.
Wyrywa mi zabawkę.
– Nigdy czegoś takiego nie czułam. – Mruczy i przewraca oczami. – Chyba jestem cała mokra.
– Wypróbujemy?
Kręci głową z żalem.
– Brat film z rodzicami ogląda. Jak się znudzi, może tu wpaść na komputer.
– Jedźmy do lasu – proponuję. – Jestem samochodem, jest ciepło. Najpierw zrobisz sobie dobrze, później cię przelecę. Porównasz, co lepsze.
Ukrywa wibrator w torebce, wychodzimy. Kiedy wyjeżdżamy z centrum, wyciąga. Przykłada do sutków, później opuszcza go między nogi.
– Już nie mogę się doczekać, kiedy sobie wsadzę. – Wzdycha.
– Na co czekasz? – pytam. – Co prawda łatwiej byłoby w spódnicy, ale możesz zdjąć gatki.
Ku mojemu zdziwieniu odchyla fotel. Wnętrza Cinquecento nie projektowano do złożonych manewrów, ale potrzeba jest matką rozwiązań. Wysuwa biodra do przodu, rozpina guzik. Ściąga spodnie, odstawia stopy na deskę, odsuwa majtki… Królik zagłębia się w pochwie.
Wzdycha tak bezwstydnie, że trudno mi się skupić na drodze. Dochodzi po paru minutach, ale nie przestaje, co specjalnie mnie nie dziwi. Testuje zabawkę, było kilka dni rozłąki… Doskonale ją rozumiem, wzwód mam odkąd się widzimy.
– Rozpraszasz mnie – mówię. – Mogę spowodować przez ciebie wypadek. Gdy zginiemy nagłą śmiercią, rodziców może zbulwersować ten gumowy kutas… Staniemy się tanią sensacją.
Chichocze.
– Zobacz! – Szturcha mnie na skrzyżowaniu. – Widzą mnie kierowcy ciężarówek. Tamten do mnie macha – wskazuje palcem.
Facet z dostawczaka trąbi. Unosi kciuk i odjeżdża w inną stronę.
– Grzecznie się pożegnał – komentuję.
Łechce ją uwaga obcych. Kiedy ruszamy, ustawia stopy przy szybie. Drugi raz szczytuje.
– Koniec kina, wjeżdżamy do lasu – mówię.
– Szkoda. – Puszcza oko i siada normalnie.
Przez chwilę jedziemy w milczeniu. Zastanawiam się, czy powinienem jakoś się odnieść do jej publicznego obnażania. Niby przegina, ale ją sprowokowałem i tak naprawdę nie mam nic przeciwko. Poza tym, ma taryfę ulgową z uwagi na imieniny.
– Dobrze, że mam majtki – odzywa się – bo miałbyś na tapicerce kałużę.
– Zapewne mam. – Uśmiecham się pobłażliwie.
Zatrzymujemy się w bocznej drodze. Klęka na fotelu tyłem do kierunku jazdy, rękami trzyma zagłówek. Rozpinam spodnie, wchodzę w nią i posuwam. Jej pochwa, chociaż nabrzmiała, nie stawia oporu. Dobrze się przepchała.
– Cudownie – jęczy. – To coś zupełnie innego… Chcę mocno.
Ostrożnie przyśpieszam, bo napięcie rośnie.
– Mocniej! – powtarza.
– W tym tempie zaraz się spuszczę.
– Nie przerywaj!
Dochodzę, zgodnie z jej życzeniem. Dba o czystość, wychodzi z samochodu i kuca.
– Wiesz, a propos tego porównania… – Uśmiecha się drwiąco. – Człowiek kontra maszyna… Jak na razie idzie ci dość słabo.
– Jesteś sobie winna. – Wzruszam ramionami. – Za bardzo mnie rozpaliłaś.
Jest jeszcze bardziej zadowolona po tych słowach.
– Nie martwi cię, że masz konkurenta, który zawsze może? – pyta z udawaną troską.
– Liczę na więcej lodów – stwierdzam z przekąsem. – Wystarcza mi ruchów frykcyjnych.
– Liczę na powtórkę – odpowiada. – Zobaczymy, czy będzie mi się chciało to z tobą robić.
– Poczekaj chwilę. – Podciągam spodnie.
– Trzy minuty i padł?
– Pięć minut – polemizuję. – No, może trzy… Miej na uwadze, że stał od godziny.
– Hmm… – Wzdycha z rozczarowaniem. – Sam widzisz. Daleko ci do tego sprzętu.
– Teraz ty trzech minut nie wytrzymasz? Chcesz mnie zamęczyć?
Krótka rozmowa o niczym jest jak systemowy restart. Penis się podnosi. Po krótkim ssaniu jestem gotowy do akcji.
– Jaką chcesz pozycję? – pytam.
– Jeszcze raz od tyłu. – Obraca się i wypina.
Tym razem posuwam ją w trybie performance. Kiedy daję z siebie wszystko, cel osiągam szybko. Ma intensywny orgazm, krzyczy głośno.
– Ciszej, zaraz usłyszą cię ludzie! – Podkreślam swoje zwycięstwo.
Dobrze wie, o co mi chodzi.
– Możemy wsadzić wibrator w cipkę, a w dupę kutasa – zauważa. – Jak w porno.
– Teraz?
– Tak.
– Później. – Fantazjuję o rżnięciu jej na dwa baty. – Zaraz dojdę.
Po chwili się spuszczam.
– Nie mogłeś zaczekać? – pyta zawiedziona.
– Mogłem, ale nie chciałem.
– Chcę jeszcze. – Patrzy na mnie z wyrzutem.
– Jesteś trochę irytująca – dąsam się. – Najpierw mnie rozpalasz, a później wymagasz, żebym działał jak wibrator. Nie jestem urządzeniem.
– W takim razie już nie chcę. – Strzela focha.
Ubieramy się. Ruszamy na spacer po lesie.
– Wibrator to nie pomocnik – odzywam się. – Nie mam mniej roboty… Jak chcesz, jeszcze raz cię bzyknę.
– Nie musisz.
Wsiadamy do auta i jedziemy w stronę szosy. Prowadzę w milczeniu, bo czuję się potraktowany przedmiotowo, jak zabawka… Poza tym, w głowie siedzą mi te dwa kutasy. Dostaję erekcji i jest mi niewygodnie. Biorę ją za rękę.
– Źle się ułożył – mówię i kładę na kroczu. – Poprawisz?
Wciągam brzuch, aby mogła dosięgnąć… Rozumiemy się bez słów. Dostrzegam alejkę na obrzeżu lasu i skręcam.
– Wypinaj się – rozkazuję.
Wsadzam penisa w pochwę. Po trzech pchnięciach jest nawilżony w sam raz, aby wejść w odbyt. Kiedy dobijam do końca, kolej na nią: ładuje sobie wibrator. Od razu czuję konkurenta, robi się mniej miejsca. Biorę ją trochę delikatniej niż zwykle, żeby nie przedobrzyć.
– Wspaniale, bosko! – Zbieram parę pochwał. – Jestem wypełniona na maksa!
Jest mi niewygodnie, ale rywalizuję z gumowym cudem techniki i muszę się starać. Na szczęście już po paru minutach rejestruję znajome objawy. Jest w ekstazie, dawno nie darła się tak głośno i długo.
– Odłóż wibrator – zarządzam. – Wyjdziemy na zewnątrz. Jest duszno i zaparowały szyby.
Opiera się o samochód. Rżnę ją z całej siły… Zabawne, bo odbyt wydaje się luźny.
– Już wystarczy. – Jęczy boleśnie. – Dupa mi nie wytrzyma… Litości.
– Mów, że boli i nie możesz, szybciej dojdę.
– Nie mogę, boli… – Słyszę teatralne łkanie. – Tak długo mnie walisz swoim wielkim chujem.
– Super, nie przestawaj… – Wzdycham. – Zaraz będzie.
Niespodziewanie czuję, że się wzdryga.
– Ktoś nas podgląda – wyjawia półgłosem.
Przytrzymuję ją, żeby nie uciekła. Nie zamierzam przerwać, gdy jestem tak blisko.
Gram w porno na żywo – myślę. – Ostry numer, jak na pierwszą scenę.
Dochodzę.
Szybko wślizgujemy się do samochodu. Kilkanaście metrów od nas, za niskimi sosnami dostrzegam szarego Golfa. Przekręcam kluczyk i ruszam w jego stronę. Czterech chłopaków kompletnie głupieje: zawracają i uciekają, mimo przewagi liczebnej. Ich auto groteskowo podskakuje na wybojach, nie żałują amortyzatorów. Nie podejmuję pościgu.
– Pewnie masz ochotę na kolejny raz? – Śmieję się.
– Już wystarczy.
– Jesteś pewna?
– Tak. – Wzdycha. – W razie czego, mam wibrator.