Posuwałem ją z nogami w górze, trochę zbyt rutynowo. Zastygłem nieruchomo.
– Mówiłaś, że chcesz kiedyś odegrać gwałt – powiedziałem.
Jej twarz wyrażała zaskoczenie. Wydawała się być ożywiona tym tematem.
– Teraz? – wydusiła.
– Teraz… – Zmierzyłem ją wzrokiem. – To jak wyważać otwarte drzwi.
Na moje usta wyszedł cyniczny uśmiech. Chwilę się zastanawiałem, jak mam zacząć.
– Czytałaś „Inny Świat” Herlinga-Grudzińskiego? – zapytałem.
– Nie – zaprzeczyła.
– To lektura z liceum – podpowiedziałem. – Na pewno nie?
– Na pewno nie na moim profilu. – Pokręciła głową.
– To dobrze – powiedziałem. – Bo ten tekst podziałał na mnie najbardziej, gdy czytałem go po raz pierwszy – wyznałem. – Kiedy wiesz, co będzie dalej, nie jest już tak ciekawie.
– Opowiesz? – zapytała.
– Wszystko działo się w sowieckich łagrach – zacząłem relację. – Wśród więźniów byli polityczni, traktowani najgorzej. Jednym z nich był autor tej książki. Napisał, że najwyższym statusem cieszyli się przestępcy, urki. Sprawowali drugą władzę po strażnikach i byli bezkarni. Terroryzowali i wykorzystywali pozostałych osadzonych. Byli bardzo brutalni i zdarzało się, że mordowali osoby, które na nich doniosły albo im czymś podpadły. Gdy nadarzyła się odpowiednia okazja, gwałcili kobiety. Mam mówić dalej?
– Mów. – Usłyszałem.
– Mieliśmy odważną nauczycielkę – kontynuowałem, zadowolony z odpowiedzi. – Zapytała, jak wyglądały relacje damsko-męskie w „Innym Świecie” i nikt się nie odzywał. Sam często zabierałem głos, ale tym razem siedziałem cicho, bo czułem się niezręcznie. Był tam opis zbiorowego gwałtu i zrobił na mnie wrażenie… Ale, zamiast współczuć, byłem, przede wszystkim, podniecony!
Patrzyła na mnie wyraźnie zaciekawiona.
– Każda kobieta, gdy wychodziła sama nocą – ośmielony opowiadałem dalej – musiała bardzo uważać, aby nie zostać zgwałcona. Wyobraź sobie, że jest ciemno, wszędzie śnieg i oddalone budynki. Obok baraku, gdzie toczyła się akcja, znajdował się niepilnowany obszar, niewidoczny z wieżyczek strażniczych. Ukrainiec Kowal, przywódca ośmiu urków, siedział przy oknie. Wychuchał otwór w szybie, aby widzieć, co się działo na zewnątrz. Kiedy zauważył, że idzie dziewczyna, szybko dał znać kolegom. Wybiegli cicho na zewnątrz i ją złapali. Wyrywała się, ale ich było ośmiu, a ona jedna. Zaczęli ją gwałcić na ośnieżonej ławce. Przycisnęli głowę do siedziska, zadarli spódnicę…
Przerwałem relację i kilkakrotnie się w nią zagłębiłem. Wcześniej była mokra odpowiednio, teraz mój członek wręcz płynął w jej sokach.
– Później usłyszał ich jakiś strażnik… – przyśpieszyłem, słysząc jej westchnienia. – Kiedy się odezwał, przenieśli ją do latryny i tam ruchali jeszcze przez godzinę. Ordynarne, chamskie typy. Miętosili cycki, ciągnęli za sutki. Wyobrażasz sobie?
– Tak – odpowiedziała.
– Strasznie mokra jesteś – oceniłem. – Który jestem?
– Dwóch już się we mnie spuściło – odpowiedziała zamykając oczy.
– Jestem trzeci… – Westchnąłem. – Doleję coś od siebie.
Zacząłem ją ostro rżnąć. Jęczała głośno. Widziałem, jak ściska palcami sutki. Chwilę później poczułem znajome skurcze jej pochwy.
– Pamiętaj, że czeka na ciebie jeszcze pięciu towarzyszy. – Pochyliłem się nad nią i pozwoliłem, by struga mojej śliny spłynęła jej do ust. – Wszyscy nie mieli kobiety od dawna. Każdy zrobi to co zechce.
Szybko doszła ponownie. Czułem pulsowanie w jej wnętrzu i wytrysk soków. Ten orgazm był silniejszy i wstrząsnął jej ciałem. Przytrzymała mnie za ramiona, abym zwolnił.
– Nie ma lekko, suko, moja kolej – stwierdziłem stanowczo. – Poprzedni się spuścił i jestem czwarty. Zostało czterech.
Skupiłem się tylko na swojej przyjemności. Wyobrażałem sobie, jak pieprzę ją w latrynie z nogami w górze, a za mną stoją kolejni. Chamski, zwierzęcy seks. Powoli się zatracałem. Gdy byłem blisko wytrysku, zwolniłem, aby dłużej się cieszyć przyjemnością.
– Opowiem ci dalszy ciąg – powiedziałem. – Bo dziewczyna zaczęła przychodzić do Kowala.
– Tak? – spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – Czemu do niego?
– Odprowadził ją po gwałcie do kobiecego baraku – wyjaśniłem. – Poza tym, był hersztem urków. Najlepszą partią.
– Rozumiem – odpowiedziała.
– Gdy zaczęła go odwiedzać – kontynuowałem – jego kompani stali się zawistni. Nie tylko o to, że ją ciągle pieprzył i to na ich oczach. Przeszkadzało im, że miał mniej siły do pracy i przez to spadło na nich część jego obowiązków. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Pewnego razu któryś z chłopaków coś powiedział dziewczynie do ucha. Bardzo ją to zdenerwowało i splunęła mu w twarz. Kowal zaczął się z nim bić i wygrał bójkę, ale wszyscy urki ostentacyjnie się obrazili.
Uśmiechnąłem się krzywo.
– Wtedy on kazał jej się położyć. Powiedział im „bierzcie, bracia”, czy jakoś tak… Pierwszy poszedł ten, którego opluła. Dziewczyna przyjęła go bardzo gorąco, pozostałych też. Wręcz ich głaskała po tyłkach… I cały czas patrzyła Kowalowi w oczy. A później przestała do niego przychodzić.
Znów przyśpieszyłem. Jęczała głośno.
– Myślisz, że wychodziły specjalnie? – wydusiła. – Bo skoro wiedziały?
– Raczej nie – oceniłem po chwili zastanowienia. – Szły, bo tam chyba był skrót. Chociaż, może i znalazły się jakieś chętne… Ty byś wyszła? – spytałem.
– Nie – odpowiedziała.
– Namyślałaś się – syknąłem z udawanym wyrzutem. – Jak mam wierzyć, że nie jesteś kurwą?
– Nie wyszłabym! – krzyknęła. – Zbyt grzeczna jestem!
– Powiedzmy, że w to wierzę. A twoja siostra, wyszłaby?
Poczułem, jak się spina w ekstazie.
– Wyszłaby… – wyszeptała. – Ona by wyszła!
Szczytowaliśmy, oboje jednocześnie. Na wygodnej pościeli.