Małżonka ma fantazję, aby zobaczyć jak to robię z inną. Zakupiła tanią lalę, model „Anna Swedish”. Oczekuje ode mnie show pełnego wrażeń. Jestem odrobinę skrępowany, niemniej żonie się nie odmawia.
– Też mam wymagania – mówię. – Usiądź grzecznie i nie wtrącaj jakichś głupich uwag. Nie rób większego obciachu.
Zaczyna się od dmuchania. Wciągam w nozdrza wakacyjny zapach plażowego materaca, ale na szczęście idzie szybko. Z każdym tchem bezpłciowa powłoka Anny staje się bardziej kobieca. Pierwsze wypełniają się pośladki, mam je tuż przed twarzą. Zawór okazuje się być w dole pleców. Wolniej zaokrąglają się piersi, wykonane ze sztywniejszego, wzmocnionego winylu.
– Panowie muszą ostro traktować tę strefę – komentuję, sprawdzając ich jędrność. – Nie umknęło to uwadze konstruktorów.
Żona parska śmiechem. Przysiada z boku na schodach i wszystkiemu się przygląda.
Ania, pod koniec napełniania, przyjmuje pozycję na pieska. Łeb jej zwisa bezwładnie, jednak za prawym uchem odnajduję drugi zawór. Chwila pompowania i gotowa.
– To genialne – zauważam. – Można regulować ciasnotę otworów niezależnie, odpowiednim ciśnieniem powietrza.
Włosy i facjata są namalowane.
– Nie jest przesadnie urodziwa – oceniam. – Możemy udawać, że to Anka Nowak… To samo imię i kolor włosów.
– Specjalnie wybrałam ten model, żebyś o niej myślał. – Żona pąsowieje.
Świetny pomysł, bo Ania mi się podoba. Pracuje ze mną i często się widujemy. Cieszę się, bo to gumowe szkaradztwo już mnie tak nie odrzuca, kiedy mam ją przed oczami. Dostaję erekcji.
– Patrz, nieźle jej idzie.
Jej tandetne usta kuszą otwartością. Sięgam po żel intymny. Wyciskam na palec, jak na szczoteczkę i rozsmarowuję w buzi. Trzymam głowę, jak piłkę plażową i poruszam we właściwym tempie. Przypomina to walenie konia, ale można udawać, że robi głębokie gardło. Żenująca czynność, aż w duchu się z siebie śmieję.
– Jak jest? – pyta małżonka.
– Zero wyrafinowania, ale niespodziewanie przyjemnie.
Dla zabicia krępującej ciszy włączam porno. Krótkowłosa blondyneczka w typie Ani klęczy, otoczona wianuszkiem amantów. Ssie ich po kolei z pasją, co parę sekund się wymieniają. Jeden przedwcześnie się spuszcza, zaskakując ją ilością spermy. Rozrzut jest spory, na szczęście cała porcja ląduje na twarzy. Jestem pod wrażeniem, podobnie jak żona.
– Skończę w ustach, zanim ją zaliczę – stwierdzam.
– Bardzo bym się na tobie zawiodła.
Przerywam grę wstępną i oglądam krocze.
– Jest podwójną dziewicą, nie to co ty… To duża zaleta w czasach, gdy kobiety odtwarzają sobie cnotę chirurgicznie.
– Nie zrobiłabym tego dla ciebie.
– Mimo wszystko, szkoda.
Jestem na sto procent pewny, że nikt jej nie dymał. Waginę i anus zapieczętowano winylowymi błonami… Zrywam obie, dzięki perforacji na obrzeżu, defloracja przebiega bezboleśnie.
„Trochę dziwią niezabezpieczone usta.”
Nakładam kolejną porcję żelu i po chwili walę w odbyt.
– Niby bez gumy, a jednak w gumie – zauważam.
Jest za lekka. Muszę trzymać ją oburącz, aby się nie odsuwała. Trudno używać pilota i przewijać film, dlatego zmieniam pozycję na klasyczną… Po krótkim przytulaniu wspieram się o cyce, bo korpus niesie balonowy pogłos. Żona podchodzi i klęka za moim tyłkiem, czuję się nieswojo.
– Rozbieraj się – mówię. – Zastąpisz ją.
– Nie. Chcę żebyś dokończył.
– To wracaj na miejsce, bo mnie peszysz, kiedy jesteś za plecami.
Sytuacja na ekranie się rozwija. Dziewczyna obsłużyła połowę chłopaków. Jej buźka ocieka nasieniem, z apetytem oblizuje usta. Przeciera powieki, aby spojrzeć kolejnym chętnym w oczy. Jest doświadczona i ma duże wyczucie, pomimo młodego wieku. Porusza mnie zaangażowaniem, makijażem i podobieństwem do koleżanki. Ubolewam, że mam utrudnione oglądanie.
„Pora na głębokie gardło.”
To jest to: wygodna głowa-piłka do pieprzenia. Świetne warunki do patrzenia w telewizor. Parę minut i z ust Anny płynie obsceniczna struga spermy.
Słyszę żonę, jak na schodach dochodzi. Kiedy zerkam na ławę, nadal leżą na niej winylowe błony. Znów mnie dręczy, że brakuje trzeciej.
– Nie uważasz, że usta też powinny być zaplombowane? – wołam.
– Od loda nie traci się cnoty.